Sierpień w tym roku obfituje w ciekawe premiery. No – może nie obfituje – ale wydaje na świat dwie ciekawe rzeczy. O drugiej pisane będzie w zakładkach z grami. A pierwsza to trzeci już album Ghost – ‚Meliora’. ‚Meliora’, czyli z łac. ‚więcej’, ‚lepiej’. Panowie dobrze wiedzieli co robią nadając krążkowi tę konkretną nazwę, bo takiej muzyki z ich strony jeszcze nie było. A jest się czym zachwycać. Warto nadmienić również, że nad okładką pracował Polak – Zbigniew Bielak.
Po odpaleniu krążka wita nas krótkie, nieco ‚kosmiczne’, klawiszowe intro, które, w przeciwieństwie do poprzednich dwóch krążków, przekształca się w bujający utwór – ‚Spirit’ – podobny klimatem nieco do ‚Per Aspera Ad Inferi’ z ‚Infestissummam’. Wpadający w ucho pierwszy kawałek płynnie przechodzi do utworu drugiego – ‚From the Pinnacle to the Pit’, który bez wątpienia jest jednym z najlepszych wałków w historii Ghost. Uwydatniony bas trzyma sekcję rytmiczną orientalnej ścieżce prowadzącej. Apogeum utworu jednak znajduje się po solówce, gdzie riff refrenowy jest wspomagany przez klawisze i wzniosłe werble. Świetna robota Papy Emeritusa w chórkach. Trzeba przesłuchać.
Potem jest tylko lepiej. Powoli budujący napięcie, zalatujący Slayerem początku lat 90, wstęp to mała porcja tego co ma dla nas utwór trzeci. ‚Cirice’ to dzieło sztuki. Riffy przeplatają się ze sobą zmieniając co chwilę nastroje – z niepokoju po spełnienie. Jest to też pierwszy singiel z płyty – polecam przesłuchać.
Czwartym utworem jest w końcu kompozycja instrumentalna. ‚Spöksonat’ jest krótkim utworem, który wywołuje w słuchaczu stan dziwnego zakłopotania. Po minucie trwania następuje kolejna perełka, tym razem balladowe ‚He Is’. Zagrane na 12-strunowej gitarze i pokrzepiane przez niskie partie wokalne Papy z pewnością jest jasnym punktem na tym, i tak już jasnym, albumie.
Numer sześć to ‚Mummy Dust’, kojarzący się bardziej z grą czy filmem. Większość słów jest wypowiedziana szeptem, na pierwszym planie wyeksponowane są raczej klawisze, co prowadzi do keyboardowej solówki pokroju wyczynów Kombi lat 80. Dziwny utwór, chyba najsłabszy na albumie.
Czas na rozjaśnienie – ‚Majesty’ – kolejny światły element albumu. Ciężki, riff, budowany przez gitary i klawisze, zwrotka trzymana w ramionach przez uwydatniony bas, który wygrywa nieskomplikowaną sekwencję zer. Typowy ghostowy refren, który później zmienia się w ‚krzyczące’ przejście i solówkę. No i znowu refren. Pozytywna chwila na krążku.
Kolejny instrumentalny kawałek – ‚Devil Church’ – to już gra całej kapeli. Coś jak krótsze ‚Genesis’ z ‚Opus Eponymous’. Z każdym utworem zbliżamy się do punktu wyjścia – przedostatnie ‚Absolution’ ciężkością kojarzy się z ‚Cirice’, ale jednak czegoś mu brakuje, dużym plusem z kolei jest ciekawa gra klawiszy i harmonijne solo.
‚Deus in Absentia’, zaczynające się dźwiękiem tykającego metronomu, jest ostatnią przygodą na płycie. Nie świeci tak mocno jak niektórzy poprzednicy, ale dobrze zamyka album przekazując nam swoimi dźwiękami raczej ‚do zobaczenia’, aniżeli ‚to już koniec’. Drzwi zamyka nam chór śpiewający niespokojną melodię po której większość zapewne włączy playlistę od nowa.
Bezimienni gule razem ze świeżo wybranym Papą Emeritusem Trzecim wydali solidny, oczywiście niezmiennie o szatańskiej tematyce, album. Kolejna inność w tej, i tak zróżnicowanej już, dyskografii. Ghost – jeden z najciekawszych zespołów dekady. ‚Meliora’ – jeden z najciekawszych albumów dekady. Warto. Premiera już 21 sierpnia.
Robert Hałuza

1 Comment
Piszcie więcej o muzyce :3